Jeśli chodzi o pracę to warto dzielić się pozytywnymi doświadczeniami, ale również tymi negatywnymi. Najważniejsze jest to, że każde doświadczenie uczy czegoś nowego. Ze względu, że zaraz rozpoczyna się sezon na pracę sezonową postanowiłam się podzielić z wami jedną historią.
Maj, zaraz po maturze. Razem z przyjaciółką wpadamy na szalony pomysł znalezienia pracy, gdzieś nad morzem. Wiecie ostatnie wakacje i możliwość połączenia pożytecznego z użytecznym. Na studia chciałyśmy wjechać jak królowe życia z kontem pełnym kasy i z opalenizną jak z rajskiej plaży. Piękne, młode i bogate. Oczywiście bogactwo dla Nas w tamtym momencie oznaczało zarobić 1000 zł na miesiąc. W między czasie nie próżnujemy i podejmujemy w naszym rodzinnym mieście pracę w drukarni. Roznosimy też ulotki. Bo po co tracić czas? Wysyłamy dużo CV. Branża? Każda! Od opieki nad dziećmi do zmywaka.
Dostajemy upragnioną odpowiedź z jednego z kurortów, że przyjmą Nas obie jako pomoc kuchenna. Jakbyśmy wygrały los na loterii. Do tego spanie i jedzenie za friko. Ach cóż to była za radość.
Dojeżdżamy na miejsce. Nadal nie możemy uwierzyć, że tu jesteśmy i że rodzice nas puścili. Bo umówmy się miałyśmy 19 lat i wściu bziu w głowie. Ja wtedy nosiłam przeciwsłoneczne okulary w kształcie serduszek w czerwonej oprawce… taka byłam fashion 🙂 Dostałyśmy wspólny, dwuosobowy pokój. I w sumie na tym kończą się pozytywy. Warunki socjalne były makabryczne. Ale dałoby się to przeżyć. Dla dobra tego bogactwa i opalenizny.
Chyba godzinę po naszym przyjeździe umówione byłyśmy na szkolenie BHP i podpisanie umowy. I tutaj się zaczęła niezła jazda.
„Słuchajcie, nie ma nadgodzin. Będziecie pracowały po 12-16 h (z nastawieniem na 16) 6 dni w tygodniu, a nadwyżkę etatu dostaniecie w następnym miesiącu jaka normalna wypłata”.
Przypominam, że miałyśmy 19 lat i Pani mówiła do Nas jak po chińsku. Nie rozumiałyśmy, że chce Nas nieźle wydymać, więc ochoczo kiwałyśmy głową, że w sumie spoko, bo czemu by nie.
„Jedzenie jest zagwarantowane, ale jecie po wczasowiczach to co zostanie na stole” – autentycznie.
To jak nic nie zostanie to nie jemy? WTF? Już wtedy w mojej głowie zaczynało pojawiać się dziwne przeczucie i głos mówiący: o kurwa ja pierdole co my tu robimy?.
„Ok to przejdźmy do BHP (…) jak coś wam się wywróci i zbije to musicie oddać pieniądze (…) tutaj uważajcie bo często ta maszyna ucina palce” – no już po tym pomyślałam sobie, że wdepnęłyśmy w niezłe gówno.
Wróciłyśmy cicho do pokoju w ogóle nic do siebie nie mówiąc. Usiadłyśmy na łóżko i spojrzałyśmy się na siebie. Jednocześnie wypowiedziałyśmy magiczne słowa: „wracamy do domu!!!!!!!!!!!!”. „No ja pierdole uciekamy stąd bo to masakra”. Tak jak siedziałyśmy to wstałyśmy. Spakowałyśmy się w 21 sekund albo i 18. Pobiegłyśmy już z torbami do Pani kierowniczki, że jednak rezygnujemy z pracy i adios żegnamy. Włóż se Pani tą umowę w dupę. Tak oczywiście nie powiedziałyśmy, ale tak pomyślałyśmy. No i pognałyśmy na pociąg do domu.
Oczywiście na pociąg nie zdążyłyśmy i musiałyśmy spać na dworcu, to już osobna historia, bo co my tam przez tą jedną noc przeżyły to nasze! 😀
A no przestrzegam, żebyście przede wszystkim czytali umowy i żebyście jak na coś się umawiacie mieli to spisane czarne na białym. Okres wakacyjny to okres, gdzie pracodawcy sezonowi, lubią sobie w kulki lecieć. Po drugie nie musicie się zgadzać na warunki, które Wam nie odpowiadają. Praca pracą, ale życie i zdrowie jest najważniejsze. Pocieszające jest to, że nadal na rynku pracy brakuje pracowników. Szczególnie, właśnie, w okresie wakacyjnym. Dlatego prawdopodobnie jak nie ta praca, to znajdziecie następną!
Powodzenia!
Pozdrawiam,
Elobaba
2 Comments
Świetny artykuł, ważny.. Ale i uśmiałam się 🙂
Polecam się 🙂