Nie bez przyczyny mówi się, że kobiety żadnej pracy się nie boją. W końcu jesteśmy bardziej dokładne, skrupulatne ogólnie bardziej pracowite. Lepiej radzimy sobie z długą listą zadań do zrobienia, ponieważ jesteśmy bardziej wielozadaniowe, niż mężczyźni, ma się rozumieć. Ale czy dzięki temu jest Nam łatwiej w pracy? Czy Nasza pracowitość jest doceniania na rynku pracy? Myślę, że wiele zależy od Nas samych. Jednak natrafiamy na wiele przeszkód.
Na początku jednak stawię sobie tezę. Kobiety w życiu zawodowym mają ciężej od mężczyzn. Z czego wynika moje przekonanie? Po pierwsze uważam, że kobiety napotykają wiele przeciwności, które spowodowane są od dawna funkcjonującymi przekonaniami, a nawet stereotypami na temat ich pracy i wymagań jakie są im stawiane. Niektóre cechy charakteru, którymi odznaczają się kobiety i mężczyźni są traktowane w różny sposób. Ta sama cecha u kobiety, może być postrzegana jako wada, a u mężczyzny będzie postrzegana jako zaleta. Przykład: kiedy mężczyzna jest bezpośredni i asertywny, mówi się że jest dobrym liderem. Jak kobieta jest asertywna to, że ma trudny charakter. Wiele barier jest w Nas samych. Kobiety mają, taką wrodzoną cechę, do umniejszania swoich zalet. Oprócz bariery co do cech charakteru jest jeszcze jedna bariera. Postrzeganie Nas kobiet przez pryzmat, nie umiejętności, a wyglądu. Przytoczę tutaj jeden fragment z książki „Obsesja Piękna” dr Renee Engeln:
Ogólnie cała książka daje do myślenia.
Bardzo często obserwuję, że kobiety nie domagają się tego co im się należy. Boją się negocjować i z reguły zgadzają się na zaproponowane warunki. Wiele kobiet nie ma pojęcia o swojej wartości jako pracowniku. Swoje dokonania prezentujemy zbyt skromnie i bardziej skupiamy się na swoich słabościach niż atutach. Spróbuj napisać 5 zalet i 5 obszarów do poprawy jeśli chodzi o pracę. Jestem pewna, że w 80% przypadków, szybko spiszesz swoje domniemane wady a zaletami będzie troszkę ciężej. Znam wiele kobiet, które potwierdzają tą zasadę. Często słyszę. Dostałam awans i zastąpiłam mężczyznę na tym stanowisku pracy. Jednak dostałam niższe zarobki. I w sumie zgodziłam się na to, bo co miałam zrobić? I tu uwaga, wychodzi Nam kolejna kwestia. Kobiety w zasadzie mogą zajmować te same stanowiska co mężczyźni. Jednak mimo tego samego tytułu służbowego dostają często niższe zarobki i mają mniej władzy i autorytetu niż mężczyźni.
Mam też przykład ze swojego życia. Kiedyś w luźnej rozmowie zwierzyłam się swojemu koledze (de facto manager w dużej firmie międzynarodowej), że chcę iść po podwyżkę. Oczywiście padło pytanie ile zarabiam. Jako, że jestem szczera bo nie mam nic do ukrycia, albo po prostu powiem prawdę za nim pomyślę (w sumie częściej), to podałam sumę. Otrzymałam od niego odpowiedź, że on nie zna kobiety, która tyle zarabia i powinnam się cieszyć tym co mam. Nie liczyło się to że jestem dobrym specjalistą. Nie liczyło się to, że mam super wykształcenie a do tego jeszcze lepsze doświadczenie. Jestem kobietą, a kobiety przecież tyle nie zarabiają. No ja pierdolę! Serio tak myślisz? A ile znasz kobiet specjalistów albo kobiet na wysokich stanowiskach ziomek? Ta rozmowa skończyła się moim monologiem pełnym epitetów. Cóż. Chyba chłop zrozumiał przekaz, mam przynajmniej taką nadzieję (z tego miejsca pozdrawiam 🙂 ). Jednym z moich argumentów, był fakt, że nie wyciągnęłam sobie tego z dupy, tylko zanim pomyślałam o podwyżce porównałam sobie swoje zarobki z zarobkami na tożsamych stanowiskach pracy. Jak chcecie sobie zobaczyć swoje i porównać, to można zrobić to tutaj: zarobki-raport.pracuj.pl
Moje ulubione uprzedzenie co do kobiet czyli fakt, że kobieta może zajść w ciąże, będzie chodziła na zwolnienia kiedy dziecko jest chore i ogólnie macierzyństwo robi z kobiety niemyślącą amebę. Od znajomej z działu HR w jednej z dużych firm usłyszałam, że lepiej zatrudnić mężczyznę bez kwalifikacji niż kobietę specjalistę, bo przecież ta może zajść w ciążę. Ok, ale czy nie mamy teraz równouprawnienia? Czy to jest jakiś problem, żeby stary poszedł na rodzicielski albo wziął L4 kiedy dziecko jest chore? Dodatkowo wśród znajomych kobiet obserwuję coś odwrotnego niż się zarzuca kobietą. Kobiety po urodzeniu dziecka stają się bardziej ambitne. Robią maturę, kończą studia, robią dodatkowe kursy i wpadają na wspaniałe pomysły własnych biznesów. Więc Hello?
No i dla potwierdzenia mojej tezy, bo muszę jakoś potwierdzić te wypociny. Co roku przeprowadzane są różnego rodzaju raporty na temat kobiet na rynku pracy. Ja przejrzałam sobie raporty firmy Hays za 2017 rok. Z niecierpliwością czekam na 2018, bo mam nadzieję, że przez rok się coś poprawiło. Możecie się z nim zapoznać TUTAJ.
Oczywiście, raport opiera się na pewnej liczbie respondentów, jednak potwierdza to co sama obserwuję wśród znajomych. Kilka smutnych faktów:
2. Kobiety, wykwalifikowane specjalistki, same w siebie nie wierzą i nie widzą siebie na wyższych stanowiskach, albo aspirują tylko na stanowiska o jeden stopień wyższy. Nie wynika to z braku ambicji, ale z niskiej samooceny. Oczywiście, jest to przyczyną autodestrukcji, mimo trwającej od kilku lat dyskusji na temat równouprawnienia w pracy.
3. Utrudnieniem dla kobiet są przeszkody, które pojawiają się na ich drodze zawodowej. Najczęściej jest to nierówne traktowanie w zakresie wynagrodzenia, uznania zasług i przyznawania awansów. Często spotykają się też z niechęcią firm wobec zatrudnienia osób wychowujących dzieci. Kobiety podkreślają trudności z powrotem do pracy po urlopie macierzyńskim (ta kwestia zasługuje na osobny wpis) oraz pogodzeniem pracy z życiem prywatnym. Wskazują na niechęć zarządu i przełożonych do kobiet na stanowiskach kierowniczych, kierowanie się stereotypami i brak zaufania
Wybrałam kilka przykładów, ale w raporcie jest zdecydowanie więcej. Zachęcam do zapoznania się z całym, bo jest bardzo pouczający i można wyciągnąć wiele fajnych wniosków. Tak samo zachęcamy do przeczytania książki „Obsesja piękna”.
A wy jak myślicie o stereotypach związanych z kobietami ich pracą? Macie jakieś przykłady? Widzicie jakieś problemy i przeszkody? Chętnie poczytam co o tym myślicie.
Pozdrawiam,
Elobaba