Jako, że temat jest dla mnie świeży to kilka słów o pracy w ciąży z perspektywy pracownika etatowego. Nie ma co ukrywać, lubię pracować i kiedy tylko się dowiedziałam, że jestem w ciąży pomyślałam sobie: SPOooooKO, przecież ciąża to nie choroba, mogę pracować dalej! Był tylko jeden problem, myślałam, że będę mogła pracować jak dotychczas, czyli dużo, długo, intensywnie i na maxa. Oczywiście pochwaliłam się wszystkim zainteresowanym i każdy, kto dowiedział się o mojej ciąży zadawał mi jedno i to samo pytanie: „to kiedy idziesz na zwolnienie?”. Ej Halo! Nie idę, będę pracowała ile się da. Za każdym razem reakcja była ta sama: „Coooooo?”, „Po co?”, „Szanuj się”, „Dziwna jesteś”, „przecież na zwolnieniu płacą 100%” i jeszcze bardziej hardcorowe epitety, ale zostawię je dla siebie. Pomyślałam sobie, dlaczego jest taki stosunek ludzi do pracy kobiet w ciąży? Czy myślą, że wszystkie laski w ciąży idą na zwolnienie jak tylko dowiedzą się, że są w ciąży? A może kobieta w ciąży odbierana jest jako pracownik drugiego sortu? Oczywiście omijam przypadki, gdzie nie można pracować w ciąży bo coś jest nie tak ze zdrowiem, lub warunki pracy na to nie pozwalają. To jest oczywista oczywistość, że wtedy nie należy pracować!
W poprzednich firmach było tak, że dziewczyny szły raczej na zwolnienie na początku ciąży. Praca nie należała do najlżejszych. Głównie stanie przez kilka godzin i dźwiganie różnych rzeczy. Jest to dla mnie zrozumiałe. Chociaż moja stomatolog i również ortodontka pracowały praktycznie do samego końca ciąży, a uważam że taka praca też nie jest lekka fizycznie. Jeśli chodzi o prace biurowe, korporacje, z tego co opowiadają znajomi, dziewczyny pracują również do samego końca ciąży. Niestety, do tych historii dodaje się jeszcze, że pracują do końca, bo boją się o swoje stanowisko po macierzyńskim, boją się, że osoba, która je zastąpi będzie lepsza. Historia od znajomego: koleżanka z pracy skończyła pracę o 16 a o 18 pojechała na porodówkę rodzić. SIC! Jednak w swoim otoczeniu mam również kobitki, które jak tylko dowiedziały się, że są w ciąży, przyniosły L4. Bo tak chciały. Nie chciały pracować i wolały ten czas spędzić inaczej.
Mi na samym początku ciąży rzeczywiście udawało się pracować jak zwykle. W ciąży czułam się bardzo dobrze, w sumie tak jakbym miała kaca. A że to uczucie nigdy nie stawało mi na przeszkodzie aby pojawić się w pracy, to byłam już zaprawiona w boju. Akurat był to gorący okres i pracy było w UJ! Pracowałam codziennie, praktycznie w weekendy też. Nie miałam zamiaru zwolnić. Taka moja chora ambicja. Codziennie słyszałam przynajmniej raz pytanie: „kiedy idę na zwolnienie?”. Kilka razy się też rozwodziłam 🙂 . A ja codziennie chciałam udowodnić, w sumie teraz nie wiem komu, że jestem super elobaba i dam radę pracować ile się da, i nie będzie mi mówiła ta czy tamten co mam robić. Była nawet chwila, że byłam mądrzejsza od mojego lekarza prowadzącego. Ehh, Cała ja. No ale po ponad 2 miesiącach trybu MAX, lekarz powiedział mi wprost, albo zwolnię albo coś może się wydarzyć niedobrego. Mój organizm sam dał mi znać, że coś jest nie tak. W końcu chyba do mnie doszło, że jestem odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale jest we mnie rozwijający się człowiek za którego też odpowiadam. Dokończyłam to co miałam dokończyć. Zrobiłam to co miałam zrobić najlepiej jak się dało (oczywiście wynik audytu był zajebisty) i lekarz kazał mi odpocząć. Przeszłam na tryb MIN. Musiałam iść na zwolnienie ze względów zdrowotnych. Ale wróciłam do pracy po zwolnieniu i pracowałam do początku 8 miesiąca. No i po powrocie do pracy pytanie kiedy już dam sobie spokój i pójdę na zwolnienie słyszałam codziennie z milion razy. I to pytanie dobijało mnie najbardziej. Kiedy, kiedy, kiedy? A ja po prostu chciałam pracować.
Dlatego apeluję. Kobieto w ciąży jak chcesz pracować to pracuj. A wy ludzie z otoczenia kobiety w ciąży dajcie jej żyć i nie zadręczajcie dodatkowo pytaniami: kiedy?. Jak nawet taki pracoholik jak ja, zrozumiał że musi zwolnić to uważam, że każda kobieta wie najlepiej co jest dobre dla niej i dla jej dziecka. Jak chcesz pracować do samego porodu – pracuj. Jak się dobrze czujesz to czemu nie? Jak chcesz jechać z pracy na porodówkę – to jedź. Jak nie chcesz pracować, bo uważasz, że nie dasz rady – nie pracuj. Takie to proste 😛
A wy jak widzicie pracę w ciąży? Miałyście jakieś przygody z pracodawcą albo współpracownikami? Chętnie poczytam co o tym myślicie.
Całuję,
Elobaba
2 Comments
Nie za bardzo wiem nad czym tu się zastanawiać i dywagować. Każda kobieta wyposażona w wolną wolę i odrobinę rozumu podejmie najlepszą możliwą dla siebie i dziecka decyzję. Czy chce dalej pracować – i to jest OK, czy może mając prawo do zwolnienia przeznaczyć ten czas w pełni na przygotowania do bycia mamą – i to też jest OK. Mam koleżanki, które pełnią różne funkcje zawodowe i żadna z nich będąc w ciąży nie spotkała się z jakimś problemem, nietaktem czy natręctwem ze strony pracodawcy czy współpracowników. Schody zaczynają się po urodzeniu dziecka i powrocie do pracy, ale to już inny temat. Myślę, że ludzie, którzy pytali się Ciebie: kiedy? kiedy? kiedy? okazywali Ci w ten sposób troskę o Twoje samopoczucie, tylko nie potrafili zapytać wprost: „Hej jak się czujesz” :). Życzę powodzenia w pisaniu bloga. Nie obiecuję, że systematycznie, ale czasami na pewno tu zajrzę.
Dzięki za opinię! Pozdrawiam